poniedziałek, 30 stycznia 2012

The bad zone...

W zeszlym tygodniu mialam kilka okazji poruszac sie Downtown noca dalo mi to do myslenia na temat bezpieczenstwa w tym miescie. W Polsce wystrzegam sie nocnych spacerow w samotnosci. Tutaj nie satnowi to dal mnie wiekszego problemu. Mimo, ze Vancouver jest jednym z najbezpieczniejszych miast na swiecie, to jest nalezy pamietac, ze jest rowniez najcieplejszym miastem w Kanadzie, wiec jest "najatrakcyjniejszym" miastem rowniez dla bezdomnych. Z reguly nie sa oni grozni i jedyna nieprzyjamnosc jaka mnie spotkala z nich strony to uporczywe zebranie.

Vancouver ma jednak swoja mroczna tajemnice, ktorej zdecydowanie nazlezy unikac. To wschodnia czesc Hasting Street, gdzie mozna spotkac wielu bezdomnych i narkomanow, nieprzyjemnie jest tam nawet w ciagu dnia. Cale szczescie ta strefa dotyczy tylko kliku blokow ulic. W nocy z piatku na sobote mialam okazje wracac z imprezy polozonej tylko kilka ulic dalej i wszystko bylo w porzadku, widocznie wiec dotyczy to tylko tego jednego obszaru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz